Konrad Kulpa. Kapitan toruńskiej drużyny ma świetny sezon. Występuje na pozycji numer 2. To znaczy, że gra z najlepszym zawodnikiem przeciwnej drużyny. Mimo, że jest rzucony, rekinowi na pożarcie to potrafi przy stole zamienić się z makrelki w rekina. Wygrał, w tym sezonie, sporo meczów z teoretycznie silniejszymi przeciwnikami. Jego pojedynki, są zacięte i dostarczają kibicom wielu emocji. Nikt tak z toruńskiej drużyny jak Konrad Kulpa nie potrafi doprowadzić do palpitacji serca naszych kibiców. Niektórzy uważają, że wszystkiemu jest winna czarnowłosa piękność. Gdy ona jest na trybunach Kulpa dawno nie wygrał meczu.
Konrad Kulpa, jest gentelmenem przy stole, dla którego rywalizacja fair play, jest bardzo ważna. Konrad nie zdobył indywidualnie na ostatnich mistrzostwach Polski medalu. Jednak, za rok znowu będzie miał szansę. Wszyscy ci którzy przyglądają się jego karierze, są przekonani, że z każdym kolejnym miesiącem Kulpa będzie grał jeszcze lepiej i ten medal to tylko kwestia czasu.
Chociaż trzeba pamiętać, że Konrad Kulpa w tenisie stołowym od zawsze ma pod górkę. Po pierwsze, nikt w jego rodzinie nie odbijał białej piłeczki. Po drugie, Konrad mieszkał pod Lublinem, we wsi w której nie było klubu tenisowego, ani też świetlicy w której można by było trenować tenis stołowy. Była za to szkoła.
- Na przerwach pomiędzy lekcjami chodziłem zawsze na korytarz pod salę gdzie mieliśmy W-F, bo stał tam zawsze stół do tenisa. Z kolegami graliśmy w „biegańca” i od początku gra w tenisa sprawiała mi wielką przyjemność. Nie ćwicząc nigdy wcześniej tenisa stołowego już od początku czułem, ze gram lepiej od kolegów, bo byłem jednym z lepszych i dochodziłem prawie zawsze do „finału biegańca”, gdzie graliśmy o „gwiazdkę” - kto wygra w „finale” otrzymuje „gwiazdkę, która w następnej rundzie może wykorzystać (jak odpadnie), aby zostać dalej w grze. Chyba właśnie dlatego tenis mi się spodobał, bo od początku byłem w tym niezły. Myślę, że gdybym po prostu nie czuł piłki i gdy co chwile bym „psuł” to nie podobałaby mi się ta dyscyplina i nie chciałbym grać na przerwach w tenisa. Od małego moim autem było to, że bardzo dużo piłek dawałem na stół i popełniałem mało błędów – mówi nam Konrad Kulpa
Młody Kulpa poprosił rodziców, żeby ci zapisali go na tenis stołowy. Jego rodzice znaleźli klub i poszli do sekcji tenisa stołowego w Lublinie. I znowu Konrad miał pod górkę.
- Zderzyłem się z opinią, że trochę późno zaczynam przygodę z tenisem i raczej ciężko będzie o sukcesy, bo moi rówieśnicy trenują już nawet od kilku lat. Z tego względu, że na początku nie widzieli we mnie potencjału, bo nie zacząłem wcześniej trenować, a ilość miejsc w klubie była pewnie ograniczona, zbywano mnie. Powiedziano mi, żebym dowiadywał się co miesiąc, czy nie zwolniło się dla mnie miejsce w klubie (może ktoś zrezygnuje i wtedy wejdę w jego miejsce). Co miesiąc przychodziłem z rodzicami, ale bez efektów... Po pół roku, albo po roku nawet rodzice spytali - skoro tutaj będzie trudno zacząć, może jest inny klub w tym mieście, żebym mógł zacząć trenować tenisa. Dostałem namiary na innego trenera i początkowo tam zacząłem swoje pierwsze kroki z tenisem stołowym. Po jakimiś czasie zacząłem wygrywać turnieje wojewódzkie itd i zacząłem treningi w tym klubie, gdzie na początku nie było dla mnie miejsca – mówi Konrad
Konrad podkreśla, że wiele zawdzięcza swoim rodzicom
- Oni od początku byli bardzo zaangażowani w mój tenis, ciągle namawiali mnie, żebym pograł dodatkowo, a czasami wręcz „kazali” mi trenować, kiedy ja niekoniecznie chciałem – przyznaje Kulpa - Umawiali mnie bardzo bardzo często na lekcje indywidualne często za moimi plecami i gdy ja nie chciałem jechać na trening to rodzice mówili, ze już jest umówiony i trzeba jechać i ja czasami jak mi się nie chciało to marudziłem im, ze nie chce jechać na trening, i że nie zapytali mnie czy chce – mówi Konrad
Dzisiaj Konrad Kulpa prowadzi zdrowy tryb życia. Odżywia się wręcz podręcznikowo. A wtedy, żeby pojechał na indywidualny trening, który dla dzieci i młodzieńców, jest najbardziej meczący, ale też najbardziej efektywny był przekupywany lodami albo jedzeniem z McDonalda.
Konrad grał dużo , czy to trening w grupie, jak było tylko wolne to organizowali trening indywidualny, czy to turnieje, czy liga amatorska, czy granie z amatorami.
- Grałem bardzo dużo ze wszystkimi, również albo przede wszystkim ze starszymi amatorami w ligach amatorskich na punkty i myślę, ze to pomogło w ograniu się na różne style gry – mówi Kulpa (te słowa niech autor publikacji kieruje do tych amatorów którzy nie chcą aby w turniejach grały dzieci)
Konrad Kulpa nie odnosił sukcesów jako skrzat, żak i młodzik. Medale zaczął zdobywać jako Kadet. Był mistrzem Polski Kadetów, Juniorów i Młodzieżowców. Zdobył brązowy medal mistrzostw Europy juniorów w drużynie i złoto na mistrzostwach Europy w deblu.
Trzy razy stawał na najwyższym podium mistrzostw Polski w deblu. Raz był wicemistrzem. W przyszłym roku jak jego partner nie zgubi formy to też ich para będzie faworytem.
Konrad Kulpa w tym roku gra jak nigdy do tej pory. Jest szybszy niż rok czy dwa lata temu. Dzięki temu potrafi wytrzymać szybka wymianę nawet z Azjatami grającymi w ekstraklasie. Odniósł kilka spektakularnych zwycięstw na początku sezonu. Potem grał tak samo dobrze a może i lepiej ale kilka meczów przegrał stosunkiem 2 do 3. Nie będziemy go usprawiedliwiać tym, że gra na pozycji numer dwa i przez to wpada na najlepszego zawodnika przeciwnej drużyny. Nasi kibicie raz go mocno kochają a raz nie chcą o nim rozmawiać. Bo gdyby przegrał 0 do 3 to by było wszystko jasne. Niektórzy nawet żartują że wszystkiemu winna jest czarnowłosa piękność która przychodziła gdy Konrad prowadził w meczu 2 do 0 i przegrywa go 2 do 3. Za swoje serce może liczyć na gorący doping.
Nie tylko przy stole Kulpa jest gentelmenem. Uwielbiają go młodzi adepci tenisa stołowego